Miałam pewne zobowiązanie – wisiało nade mną i odwlekałam je, jak mogłam z jednego tylko powodu. Jego adresatka jest miłośniczką kotów i uszytek miał być kotem. Jej kotem. Tygrysem.
No i problem jest następujący – nigdy nie miałam kota. I choć wydawać by się mogło, że nie ma to znaczenia, że nie przeszkodziło mi to w uszyciu już kilku wariacji na ten temat, to jednak moje ja wzdragało się na myśl o podarowaniu kotomaniaczce kota bez duszy. No bo jakie są koty?
Zaborcze, władcze? Żądne sukcesu?
Czy leniwe, rozkoszne, urocze i przytulaśne?
No dobrze, przyznaję, na koniec mnie poniosło. Tak się objawia moja bezradność:
Kto ma kota?!