Okularkówny

Pamiętam, kiedy pierwszy raz założyłam okulary. Trochę się przestraszyłam, bo wokół mnie zaostrzyły się krawędzie. Moja przestrzeń utraciła sympatyczne obłości i mglistość, a każdy z liści na rosnącym obok kasztanowcu wyglądał jak śmiercionośna broń. Ale chwilę potem zauważyłam w lustrze, że moje tęczówki wcale nie są szarawe, jak dotąd sądziłam, a składają się z kolorowych drobinek z przewagą niebieskich i zielonych. Ej, to nie jest złe, pomyślałam.