Trochę niesamowite to było. Dostałam do uratowania ukochaną zabawkę sprzed wielu lat.
Ocalała właściwie tylko plastikowa twarzyczka krasnala, odzież rozpadła się dużo wcześniej, a całość straszyła trocinami (tak!) wyłażącymi z korpusiku.
Początkowo chciałam odtworzyć krasnalowi ubranie z Disnejowskiej wersji „Królewny Śnieżki”, ale okazało się, że niezwykle trudno dobrać materiały tak, aby układały się, jak w kreskówce. Poza tym krasnal szepnął mi, że w tym sezonie niziołki noszą raczej kolory ziemi 🙂