No dobrze, wcale nie kukułczym, bo ledwie dzięcioł do nas przyleciał i żadnych literackich asocjacji tak naprawdę w tym wpisie nie będzie.
Ale nie mogłam się powstrzymać od tego tytułu. Uszyłam tancerkę w dynamicznej pozie, w zasadzie w locie po prostu.
No i teraz się pożalę – wiecie, jak takie maleństwo się koszmarnie szyje? Chyba nieprędko będzie następny taki mikrus…